Ileż
to czasu można spędzić w sklepie
kosmetycznym i wertować balsamy czy szminki, które mają chronić Nasze usta
przed spierzchnięciem, pękaniem, czy suchością…
Pewnego dnia postanowiłam, że przypatrzę się owym Paniom
w sklepie, aby przyobserwować, co też takiego intryguje ich w opisach owych
specyfików.
Jakież było moje zdziwienie, jak w większości przypadków okazało się, iż to co przykuwa ich uwagę to smak i sposób w jaki działa ochronnie.
Jakież było moje zdziwienie, jak w większości przypadków okazało się, iż to co przykuwa ich uwagę to smak i sposób w jaki działa ochronnie.
A co ze składem, to nikogo nie interesuje?
No tak może faktycznie, te dziwne nazwy i znaczki są jak chińskie litery, niby coś znaczą, ale nie wiadmo co :(
No tak może faktycznie, te dziwne nazwy i znaczki są jak chińskie litery, niby coś znaczą, ale nie wiadmo co :(
Cóż
w kwestii smaków, no tak przecież z ust wylizuje się rok rocznie tyle szminek,
pomadek i innych specyfików, czy chemikaliów, że należy zadbać aby przynajmniej
dobrze smakowały! (oczywiście ironizuję J )
Co
do sposobu działania ochronnego, de facto wszystko jest na jedno kopyto… Nikt
przy zdrowych zmysłach na opakowaniu nie umieści opisu zniechęcającego… Tak więc
co czytamy: że wygładza ujędrnia, sprawia iż stają się aksamitne….
Blablabla…
No, nic
tylko kupić!!!
A
ja Wam zaproponuję coś innego, będzie to świetna zabawa w gronie
rodzinnym J
Na
czym ona będzie polegać?
A
na przygotowaniu DOMOWEGO balsamu do ust J