Ileż
to czasu można spędzić w sklepie
kosmetycznym i wertować balsamy czy szminki, które mają chronić Nasze usta
przed spierzchnięciem, pękaniem, czy suchością…
Pewnego dnia postanowiłam, że przypatrzę się owym Paniom
w sklepie, aby przyobserwować, co też takiego intryguje ich w opisach owych
specyfików.
Jakież było moje zdziwienie, jak w większości przypadków okazało się, iż to co przykuwa ich uwagę to smak i sposób w jaki działa ochronnie.
Jakież było moje zdziwienie, jak w większości przypadków okazało się, iż to co przykuwa ich uwagę to smak i sposób w jaki działa ochronnie.
A co ze składem, to nikogo nie interesuje?
No tak może faktycznie, te dziwne nazwy i znaczki są jak chińskie litery, niby coś znaczą, ale nie wiadmo co :(
No tak może faktycznie, te dziwne nazwy i znaczki są jak chińskie litery, niby coś znaczą, ale nie wiadmo co :(
Cóż
w kwestii smaków, no tak przecież z ust wylizuje się rok rocznie tyle szminek,
pomadek i innych specyfików, czy chemikaliów, że należy zadbać aby przynajmniej
dobrze smakowały! (oczywiście ironizuję J )
Co
do sposobu działania ochronnego, de facto wszystko jest na jedno kopyto… Nikt
przy zdrowych zmysłach na opakowaniu nie umieści opisu zniechęcającego… Tak więc
co czytamy: że wygładza ujędrnia, sprawia iż stają się aksamitne….
Blablabla…
No, nic
tylko kupić!!!
A
ja Wam zaproponuję coś innego, będzie to świetna zabawa w gronie
rodzinnym J
Na
czym ona będzie polegać?
A
na przygotowaniu DOMOWEGO balsamu do ust J
No
to zaczynamy…
Składniki:
1) świeże
płatki nagietka (1/3 objętości słoika – ja używam mały słoiczek po przecieże
pomidorowym)
2) oliwa
z oliwek (ewentualnie olej rzepakowy lub słonecznikowy)
masło
shea
kilka
kropel witaminy E
Wykonanie:
Jest
to de facto zabawa dwuetapowa. Pierwszy
etap nadaję się na ćwiczenie z naszym dzieckiem odpowiedzialności i troski. Tak
tak, ja nadal mówię o przygotowywaniu kosmetyków J
A
mianowicie, do 1/3 objętości mojego słoika po przecierze pomidorowym wkładam
świeże płatki nagietka i zalewam oliwą z oliwek.
No
i tu zaczyna się nasza zabawa w odpowiedzialność, gdyż teraz odstawiamy dobrze
zakręcony słoik na 14 dni w ciepłe miejsce. Każdego dnia należy słoik dobrze
wstrząsnąć. Możemy sobie z naszym maluchem ustalić konkretną godzinę, czy porę dnia
kiedy będziemy to robić. Możemy zrobić tabelkę, wpisywać uśmiechy za wykonane
zadanie… Proste!? Proste, a przy okazji uczy i odpowiedzialności oraz konsekwencji za podjęte działanie.
Przy okazji pokazuje jak łatwo można popracować nad wyrabianiem sobie dobrych nawyków.
Przy okazji pokazuje jak łatwo można popracować nad wyrabianiem sobie dobrych nawyków.
No
ale wracamy do naszego balsamu… Minęło 14 dni, możemy przystąpić do drugiego
etapu. Na jedna łyżeczkę masła shea dodaję 1 łyżeczkę oliwki z płatkami
nagietka, całość ucieram na piękną aksamitną masę. Na koniec dodaję witaminę E,
ktoś mnie zapyta po co? Otóż będzie ona dla nas naturalnym konserwantem, aby balsam
mógł służyć nam jak najdłużej!
Mam
nadzieję, że nagietkowy balsam przypadnie Wam go gustu, a jego przygotowanie
będzie frajdą dla całej rodziny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witam :)
Zapraszam wszystkich do dyskusji. Dodam, że chciałabym aby to była dyskusja na poziomie, więć nie obrażajmy się na wzajem i nie ubliżajmy sobie. NAUKA SZYBKO SIĘ ZMNIENIA I DEAKTUALIZUJE, A MY JESTEŚMY TUTAJ ABY TO SZYBKO PODAWAĆ DO INFORMACJI OGÓŁU :)
Pozdrawiam Monika