SLS
Co do licha najlepszego robisz?!
Pasją niewątpliwie można zarażać
innych ludzi, można zarażać, ale czy można i zrażać?
Jak
się okazuje można… Można zrazić, by po jakimś czasie usłyszeć słowo DZIĘKUJĘ !
Piękna buzia, ładne oczy, niewinny dziewczęcy
uśmiech. Oto uroku nastu lat, uroki beztroski, uroki możności porannej pobudki,
gdzie nie myśli się o makijażu, o
kolejnej zmarszczce, o przesuszonej skórze. No tak, może faktycznie tak było
kiedyś, a co jest teraz? Młode dziewczęta, gimnazjalistki, licealistki,
niejednokrotnie uczennice szkoły podstawowej tę swoją niewinność przykrywają
czym, TONĄ CHEMII!
Takowy przypadek zdarzył się i mnie,
to była trudna rozmowa. Rozmowa z młodą dziewczyną, która sądziła, że piękny
makijaż, kosmetyki, że to one budują jej wartość. Rozmowa z rodzicem,
stwierdzenie po co się Pani wtrąca. A po to, że chemia na twarzy nie dość, że
niszczy skórę, to jeszcze tej młodej skórze nie pozwala oddychać i się
samooczyszczać!
Tak naprawdę dopiero sugestywne
fotografie, zagłębienie w chemiczne skutki sprawiły, że zapaliła się lampka, że
można było mówić o małym pedagogiczno-psychologiczno-wychowawczo-naukowym
sukcesie…
Stąd też pomysł, aby popełnić
kolejny cykl wpisów, tym razem wpisów
odnoszących się do szkodliwych składników w kosmetykach.
Otrzymuję wiele pytań, głownie odnośnie tego jakie jest moje pierwsze
kryterium w doborze kosmetyków. Stawiam na MINIMALIZM ;) . Minimum składników równa się maksimum
sukcesu. Oczywiście w pierwszej kolejność staram się SAMA sobie taki kosmetyk,
z naturalnych produktów stworzyć!
Nie zawsze jednak tak świadomie
wybierałam, głównym kryterium de facto była cena, jakość czy skład rzadko były
brane pod uwagę. Wszystko zmieniło się w chwili wyboru specjalizacji na
studiach, wyboru promotora i pracy licencjackiej. Tony przeczytanych artykułów,
setki zdjęć mikroskopowych i makroskopowych przedstawiających kancerogenne
działanie związków będących składnikami kosmetyków… Nie powiem, bardzo podziałało to na
wyobraźnię. Nastało pytanie: CO DO LICHA NAJLEPSZEGO ROBIĘ?!
Wielkie
pudło
Nadszedł
więc czas porządków. W wielkim pudle wylądowały wszystkie kosmetyki. Tak w nim
trwały, bo nie zostały wyrzucone. Dlaczego? Nie wiem. Jednakże ostatnio owe
pudło nabrało mocy urzędowej, nadeszła pora utylizacji. Nim wyrzuciłam
wszystkie te „skarby” zajrzałam raz jeszcze na składy, obfotografowałam,
spisałam najczęściej spotykane na etykietach substancje chemiczne, które to
regularnie sobie swego czasu aplikowałam.
Tak
zrodziła się lista, lista którą krok po kroku będę rozpracowywać w tym cyklu
wpisów.
Zdjęcia
dające do myślenia
Z
danych do jakich ostatnio udało mi się dotrzeć wynika, iż w Stanach
zjednoczonych na środki do pielęgnacji ciała wydaje się około 50 bilionów
dolarów!
Z każdej strony krzyczą do nas
reklamy, piękne młode dziewczyna, o wyretuszowanej cerze i sylwetce, te
wzniosłe zapewnienia jakoby kosmetyki dawały nie dość, że poczucie piękna to i
wieczną młodość.
Kampania antynikotynowa trwa, na
paczkach papierosów widać przerażające niejednokrotnie zdjęcia osób walczących
z nowotworem płuc. Mam nadzieję doczekać chwili, w której na kosmetykach
również takowe zdjęcia się pojawią.
Żadna reklama nie mówi Nam, że substancje
zawarte w kosmetykach do makijażu oczy są bardzo dobrze wchłania przez delikatne
błony śluzowe okolic oczu, balsamy, kremy na dzień i na noc, kremy do opalania
– one bardzo łatwo wchłaniają się i migrują przez bariery skórne. A szminka do
ust? Ileż to razy została drogie Panie przez Was „zjedzona” ! Spreye do włosów,
perfumy, proszki, pudry sypkie w prosty sposób oddziałują z Naszym układem
oddechowym mogąc tym samym podrażniać płuca.
Dane są przerażające, średnio
kobiety i mężczyźni używają około 15 różnych kosmetyków każdego dnia. Co za
tym, bombardują ciało 125 różnego rodzaju związkami chemicznymi.
Jak myślicie, jak długo Nasz
organizm będzie się samooczyszczał? No właśnie, odpuści sobie w końcu!
Substancje zaczną się akumulować. Do tej pory nie wiemy jak długo potrafią one
tam „przeżyć”, nie wiemy też jak wysokie musi być ich stężenie (zakumulowane),
aby wywołać szkodliwe efekty zdrowotne.
Pora
na SLS
Jest
to związek o szerokim zastosowaniu w kosmetyce, ktoś by powiedział ile osób,
tyle opinii. Jedni twierdzą, że nie jest on szkodliwy, drudzy że ma działanie
rakotwórcze. Jaka jest prawda?
SLS, czyli Sodium lauryl sulfate
zaliczany jest do środków powierzchniowo czynnych i emulgatorów. Znaleźć możemy
do w olejkach do kąpieli, sola do
kąpieli, mydłach, proszkach, szamponach, farbach do koloryzacji włosów,
kosmetykach do pielęgnacji włosów.
Naturalny
SLS pochodzi z kokosów. Jednakże SLS zawarty w kosmetykach już taki naturalny
nie jest, otrzymuje się go na drodze chemicznej syntezy. EWG Cosmetic Detabase
zaklasyfikował go do środków umiarkowanie szkodliwych. Do rodziny SLS należy
również żółty proszek: SLES (sodium lauryl ether sulfate), kótry został
syntetyzowany jako środek o mniejszej szkodliwości niż jego poprzednik, ale z
kolei o większej zdolności do pienienia. Kolejnym związkiem należącym do tej
rodziny jest także ALS (ammonium lauryl sulfate).
Jak podają niektóre źródła istnieje
16 000 badań potwierdzających szkodliwość tego związku.
Wywołuje on między innymi:
podrażnienia oczu i skory, działa toksycznie na narządy, ma wpływ na męski i
żeński układ rozrodczy, oddziałuje na układ endokrynny, wykazuje działanie
neurotoksyczne. Jego akumulujące się stężenie przyczynia się do toksykologicznego
skażenia środowiska.
Prawda jest jedna, każdy nadmiar
szkodzi, nawet nadmiar zdrowych i naturalnych czynników. Przykładem może być
nadmierne stosowanie olejku cynamonowego, olejku z oregano, czy zbyt duże
dawkowanie witaminy C. Dlatego nadmiar związków chemicznych jakim bombardujemy Nasze organizmy szkodzi tym bardziej!!!
W gąszczu artykułów naukowych
dostępnych na stronach anglojęzycznych znalazłam i taki, który w każdym
aspekcie chciał obalić szkodliwe działanie tego związku. Na pierwszy rzut oka
kontrargumenty wydawały się spójne i logiczne, jednakże wchodząc w niego głębiej jeden
argument zaczął wykluczać inny. Odniosłam wrażenie, że komuś zależało na tym,
aby takowy artykuł ukazał się i zamieszał konsumentom w głowie. Co więcej nie
pokazano tam konkretnych badań, które miałyby obalić badania wcześniejsze.
Teoretyzowano, szukano powodu, wyjaśnienia, aby obalić to co udowodnili inni
naukowcy.
Badania przeprowadzone w 1997 roku
na grupie kobiet, wykazały iż SLS zawarty w płukankach do ust powodował
uszkodzenia naskórka jamy ustnej, przyczyniał się do owrzodzeń i aft ze względu
na swoje działanie denaturujące. Ponadto SLS łatwo wchodzi w reakcje z
powszechnie używanym w szamponach tritanolaminą (TEA). W wyniku przemian
biochemicznych powstaje N-nitrosodietanolamina (NDELA), związek rakotwórczy,
Nie wiemy dokładnie jak reagują ze sobą
wszystkie dostarczane do organizmów związki chemiczne, czy to te zawarte w
pożywieniu, czy te zawarte w kosmetykach. Biochemia reakcji, uwalniane związki
w wyniku przemian, jest to swoista gęsta sieć poplątanych ze sobą ścieżek, dróg
i autostrad!!!
Tak naprawdę rada jest jedna,
odrobina natury! A może za niedługo okazać się i tworzenie w domu kosmetyków
będzie frajdą i zabawą dla całej rodziny.
Obawiam się, że coraz bardziej
dzieciom takich rodzinnych chwil brakuje!
Sposób na suchą skórę łokci i kolan
??? Proszę bardzo, kliknij w przepis BALSAM NA SZORSTKOŚĆ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witam :)
Zapraszam wszystkich do dyskusji. Dodam, że chciałabym aby to była dyskusja na poziomie, więć nie obrażajmy się na wzajem i nie ubliżajmy sobie. NAUKA SZYBKO SIĘ ZMNIENIA I DEAKTUALIZUJE, A MY JESTEŚMY TUTAJ ABY TO SZYBKO PODAWAĆ DO INFORMACJI OGÓŁU :)
Pozdrawiam Monika